Kawka to taki ptak, czyli o zdrobnieniach

Kawka to taki ptak, czyli o zdrobnieniach
Poszłam do małego sklepiku, żeby kupić jakieś warzywka, mleczko, herbatkę i dżemik. Milutka ekspedientka zapytała mi się, czy doliczyć siateczkę, ale miałam już swoją torebeczkę. Wyjęłam portfelik i zapłaciłam pieniążkami za całe zakupki. Gdy wróciłam do domku, przygotowałam sobie kawkę i czytałam książeczkę, a potem poszłam na małe bieganko. Później przyszedł Mariuszek, więc włączyliśmy muzyczkę, wyjęliśmy cziperki i zamówiliśmy pickę z bardzo fajnej knajpki.
 
 

Po co komu te okropne zdrobnienia?

Przepraszam. Nie uprzedziłam, że to będzie najgorsza historia, jaką dziś przeczytacie.
 
Do rzeczy.
 
Po rozmowie z moją siostrą wspólnie doszłyśmy do wniosku, że nie znosimy zdrobnień w naszym pięknym, ojczystym języku. Moją topkę zajęły cziperki, kawka, picka i muzyczka, a słowem, które denerwowało moją siostrę najbardziej była pracka (WTF, poszłam do pracki?). Zgodziłyśmy się też, że kompletnie nie czaimy tych wszystkich nowych, modnych słów jak czilera. Ale to już temat na osobny wpis.
 
 

Kawka to taki ptak

Właściwie to nie znoszę wszystkich możliwych zdrobnień związanych z jedzeniem, ale te z kawą są najgorsze. Dla mnie istnieje TYLKO KAWA. Gdy słyszę kawka to czuję poirytowanie (halo, ale przecież to gatunek ptaka), ale gdy ktoś wypowiada kawunia czy kawusia to mam odruch wymiotny.
 
Używanie słowa picka to wręcz profanacja pizzy, jednego z moich ukochanych dań. W kwestii jedzenia toleruję czekoladki, jeżeli rzeczywiście są małymi czekoladkami a nie wielką tabliczką. W innych kategoriach uznaję tylko zdrobnienia zwierząt(ek)kotki, pieski, rybki i inne domowe przytulasy, choć zabawnie brzmi zeberka.
 
 

Zdrobnienia na osłodę

Właściwie to jaki jest sens używania jabłuszka zamiast jabłka czy brzoskwinki zamiast brzoskwini? Zdrobnienia wzięły się stąd, że często używamy ich do dzieci czy do zwierząt. I o ile mówienie do dziecka o pieniążkach jest akceptowalne, tak polityk w rządzie używający słowa pieniążki brzmi już co najmniej komicznie, a przy tym nieprofesjonalnie.
 
 
Polacy są w czołówce narodów używających zdrobnień. Ile razy ja już słyszałam od dorosłego faceta: „No to co jadłaś na obiadek?” lub „Jakie jedzonko miałaś?”. I nie, nie mam już sześciu lat, jak możecie się domyślić. Zdrobnienia zakorzeniły się w naszym języku i kulturze dość głęboko. W teorii używamy ich, by opisać przedmioty niewielkich rozmiarów, ale w praktyce wygląda to już z goła inaczej.
 
 
A jak chcecie poczytać od strony lingwistycznej jak to jest z tymi zdrobnieniami w języku polskim bardzo wyczerpująco temat został opisany na tej stronie.
 
***
 
Co sądzicie o zdrobnieniach w języku polskim? Macie takie, których nie lubicie lub które Was irytują?

 

 

Być może spodobają Ci się też moje inne artykuły: 

Dlaczego szkoła jest zła? 18 błędów systemu edukacji

Czym jest nastawienie na rozwój i na trwałość?

Leave a Reply