Co warto zobaczyć na Maderze? Trekkingi, kempingi i przygody

Co warto zobaczyć na Maderze? Trekkingi, kempingi i przygody
Schowała się pośrodku Atlantyku. Ta portugalska wyspa oczaruje Cię swoją dzikością i wyjątkową, magiczną energią. Mja wyprawa na Maderę była jedną z najlepszych podróży w moim życiu. Przeżyj ze mną jeszcze raz tego tripa i dowiedz się, co warto zobaczyć na Maderze. 
 

Jak złapać tani lot na Maderę? 

Dzięki linii Easyjet złapiesz tani bilet z Lizbony na Maderę każdej zimy. Ceny zaczynają się już od 10 euro a lot trwa 1,5 godziny. Sprawdź również wyszukiwarkę lotów Azair, dzięki której znajdziesz tani lot z Polski na Maderę.
 
Często zdarza się, że samoloty nie mogą wylądować na wyspie z powodu ciężkiej pogody. Lotnisko na Maderze jest położone zaraz przy krawędzi wyspy i kiedyś było jednym z najbardziej niebezpiecznych na świecie. W latach 70 zdarzyły się tam aż trzy duże wypadki samolotowe. Już się stresujesz? Nic się nie martw, bo w 2002 roku przedłużo pas startowy i lotnisko jest dziś bardzo bezpieczne.
 

Darmowe kempingi na Maderze 

Lubię spać w namiocie i postanowiłam zrobić challenge – spać na kempingach. Już samo spanie w namiocie było dla mnie niekomfortowe, bo nigdy nie kempingowałam sama, dlatego mogłam rozszerzyć strefę komfortu. W dodatku zaplanowałam, że zrobię to w grudniu, choć później przekonałam się, że nie był to dobry pomysł.
 
Kempingi są darmowe. Jedyne co musisz zrobić, to zarezerwować wcześniej miejsce. Weź ze sobą potwierdzenie rezezrwacji, na wypadek gdyby przyszły służby i sprawdzały, czy śpisz legalnie. Na tej stronie znajdziesz wszystkie informacje o kempingach na Maderze.
 

Co warto zobaczyć na Maderze? 

Funchal

Wyobraź sobie 24 stopnie w grudniu. Tak właśnie było pierwszego dnia w Funchal – stolicy Madery. Wybrałam się na ulicę przepełnioną street artem – Rua de Santa Maria. Później zjadłam pyszny lokalny sernik, który kupiłam na słynnym targu Mercado dos Lavradores. Wybrałam się również do Parku Santa Catarina, który jest dobrym miejscem na relaks, gdy świeci słońce.
 
Mercado dos Lavradores
Lokalny sernik z nutellą z Mercado dos Lavradores
Mały Książę na Rua de Santa Maria – ulicy przepełnionej sztuką uliczną
Park Santa Catarina z widokiem na Funchal
Postanowiłam po raz pierwszy spróbować łapania stopa. Stałam przez 15 minut przy ruchliwej autostradzie, aż w końcu dwie starsze portugalki powiedziały, bym poszła na przystanek autobusowy. Poczułam się jak idiotka. Trochę zwątpiłam, że złapię tam stopa.
 
Wtedy inny maderyjczyk doradził mi zmianę miejsca i obserwował ze spokojem moje poczynania. Od razu zatrzymały się dwa auta, a drugi podrzucił mnie do Câmara de Lobos, czyli do Miasta Wilków.
 
 

Câmara de Lobos

Miasteczko cieszy się sławą, bo urodził się tu Cristiano Ronaldo. Zresztą Maderyjczycy nazwali nawet lotnisko na jego cześć. W Câmara de Lobos lubił też przesiadywać i łowić ryby Winston Churchill. Miasteczko jest przepiękne i udało mi się złapać tam długi zachód słońca, kiedy światło było fantastyczne.
 
Ważne info: dwóch lokalsów podczas autostopa powiedziało mi, że wyspa jest bardzo bezpieczna, ale warto, byś trzymał oczy dookoła głowy w Câmara de Lobos, ponieważ nocą pałętają się tam dziwne typki. Rzeczywiście widziałam podejrzanych typów i niekiedy czułam się tam trochę niekomfortowo.
 
Zatoka w Câmara de Lobos
Obrazy z recyklingu zrobione z plastikowych i aluminiowych opakowań na jednej z ulic w Câmara de Lobos
Banksy zrobiony z opakowań po Neaste

Levada dos Balcões – PR11

Następnego dnia przy śniadaniu poznałam Jacoba z Austrii i dużo gadaliśmy o podróżach. Później przyłączył się do mnie i pojechaliśmy autobusem na wzgórze Monte. Stamtąd odchodziła tylko jedna droga w góry. Szybko złapaliśmy stopa. Zabrał nas przesympatyczny niemiec, który podrzucił nas pod same wejście na trasę trekkingową.
 
Levada dos Balcões (Szlak Balkonów) jest krótkim i łatwym szlakiem, który kończy się satysfakcjonującym widokiem na góry. Co ciekawe, na szczycie największą atrakcją przez pewien czas cieszyłam się ja i kotka, która przez dobre 25 minut siedziała na moim plecaku. Co jest zabawniejsze? To, że ludzie myśleli, że to mój kot, którego zabrałam na trekking? A może fakt, że to był randomowy, niezwykle przyjacielski kot, który sam wspiął się na moje plecy?
 
Poziom trudności: Łatwa
Długość: 3 km w dwie strony
Czas: 1,5 h
Co zabrać: Wodę, przekąski, kurtkę przeciwdeszczową, czapkę na głowę. 
 
 
Pożegnałam się z Jacobem i wybrałam się na dwugodzinny trekking na pole namiotowe. Wtedy odczułam po raz pierwszy ciężar plecaka. Przez resztę popołudnia non stop padało. Rozbiłam się na kempingu Chão Das Feiteiras. Później przeczytałam, że nawet latem na tym kempingu jest dość zimno, a co dopiero w grudniu. Temperatura w nocy spadła poniżej 0 stopni, więc odradzam nocowanie tam nawet jesienią.
 

Santana

Następnego dnia moje plany się diametralnie zmieniły. Po zimnej nocy na kempingu w lesie, moje dłonie były odmarznięte, a większość ubrań nie zdążyła wyschnąć. Z samego rana mgła w lesie wawrzynowym wyglądała naprawdę niepokojąco i mistycznie.
 
Tajemnicza mgła w lesie wawrzynowym
Po kilkunastu minutach błąkania się opustoszałą drogą zebrali mnie młodzi portugalczycy i podrzucili na przystanek, z którego akurat odjeżdżał bus do Santany. W busie zarezerwowałam Airbnb. Poddałam się po jednej nocy spędzonej na kempingu. 
 
Santana jest małym miasteczkiem, w którym główną atrakcją są tradycyjne maderyjskie domki. Warto, abyś ją odwiedził na kilka godzin, chociażby dla tych bajkowych domków. Obecnie w ich środku są różne sklepiki z pamiątkami, choć na obrzeżach miasteczka zobaczysz, że ludzie wciąż mieszkają w tych uroczych budowlach. 
 
W tym bajkowym domku obecnie znajduje się kwiaciarnia

Rocha do Navio

Moim ulubionym miejscem niedaleko Santany stało się Rocha do Navio. To mniej znany region, który raczej nie pojawia się w TOP miejscach do zobaczenia na Maderze. W Rocha do Navio zobaczysz dwa bardzo wysokie wodospady, które rozpoczynają swój bieg na Pico Ruivo, najwyższej górze Madery, a następnie ciągną się przez wiele kilometrów i spływają do Oceanu Atlantyckiego.
 
Niestety trasa trekkingowa była zamknięta z powodu pogody, więc zjechałam kolejką w dół za 5 euro w dwie strony. Zdecydowanie odradzam Ci kolejkę, jeśli cierpisz na lęk wysokości. Po zjechaniu na dół czeka na Ciebie kamienista, czarna plaża, która przypomina Islandię. Żałowałam, że nie udało mi się zostać tam dłużej.
 
Wybrałam się też na trekking dookoła Santany i odwiedziłam kilka mniejszych punktów widokowych i szczytów. Nie są one jednak największymi atrakcjami wyspy. Zaprzyjaźniłam się też z kilkoma kozami i owcami, które stały się moimi modelkami.

 

Klasyczny okaz szalonej maderyjskiej kozy

Levada do Caldeirão Verde – PR 9

Dzień zapowiadał się ładnie, więc z samego rana złapałam stopa na kemping Pico das Pedras. Zostawiłam namiot i rzeczy na kempingu i wyruszyłam w nieznane. Trasa Caldeirão Verde jest dość prostą trasą przez pierwsze 4,5 km. Na szlaku napotkasz mini wodospady, których nie ominiesz w żaden sposób. Przygotuj się więc na to, że będziesz cały mokry.
 
Jeden z mini wodospadów na środku drogi, przez który trzeba przejść

 

Dom, przy którym rozpoczyna się trasa
Ostatnie 2 km są nieco bardziej wymagające, bo wiodą przez tunele. Kilka z nich jest niskich, więc musisz się skurczyć, niczym hobbit, z kolei inne są dość wysokie. Ścieżka jest bardzo wąska, dlatego przydarzył mi się tam mały wypadek. Zahaczyłam o barierkę i wpadłam do strumyka, który płynął zaraz obok. Upadłam prosto na brzuch i przez następne 8 km szłam mokra od stóp aż do pasa. Hehe, wiem, śmieszne, ale mój telefon przestał działać, więc nie aż tak śmieszne.
 
Ze stoickim spokojem pozuję do zdjęcia, po tym, jak wpadłam do strumyka
Cały szlak kończy się wysokim wodospadem, który jest ogrodzony ze względów bezpieczeństwa. Możesz go więc podziwiać tylko z oddali. Trasa jest piękna i szczególnie polecam Ci ją, jeśli lubisz zieleń lasów i kojące dźwięki wody. Jest to też dobry szlak na deszczowy dzień na Maderze (jeeej jeszcze więcej wody!), bo praktycznie w całości jest ukryty przez drzewa i tunele.
 
Poziom trudności: Średni
Długość: 13 km w dwie strony
Czas: 5h 30 minut
Co zabrać: wodę, przekąski, latarkę, buty trekkingowe wodoodporne, kurtkę przeciwdeszczową.
 

Jak mieć farta w życiu?

Po południu wróciłam na kemping i miałam ogromne szczęście, bo jacyś Maderyjczycy urządzili sobie grilla zaraz obok mojego namiotu. Zaprosili mnie na pyszne ziemniaki, zostawili ognisko i suche drewno. Nie miałam telefonu, więc przez 5 h siedziałam przy ognisku i uczyłam się sztuki ognia. Przez następne dni towarzyszył mi zapach grilla, a facet w hostelu zapytał nawet czy byłam ostatnio blisko ogniska. Poczułam się lekko zażenowana.
 
Uczę się sztuki przetrwania

Powrót do Funchal

Moje plany zmieniały się razem z maderyjską pogodą. Panowie z Leśnej Policji doradzili mi, bym wróciła do Funchal zamiast iść w góry. 3 h później udało mi się dotrzeć do stolicy bez telefonu i mapy. Wróciłam do hostelu, bo to było jedyne miejsce, do którego pamiętałam drogę z głowy.
 
Czułam się nieusatysfakcjonowana moimi dotychczasowymi przeżyciami na Maderze. Chciałam więcej, ale wiedziałam, że spanie w namiocie, mokre ubrania, które nigdy nie schną i ciężki plecak mnie bardzo ograniczają.
 
Na moment odezwało się moje ego. Podpowiadało, że przecież powiedziałam wszystkim, że będę spać na kempingu. Ale zaraz uciszyłam ten wredny głos i postanowiłam zostać w hostelu przez resztę dni, a na szlak wyruszać tylko z niezbędnymi rzeczami. Tego dnia musiałam też kupić nowy telefon.
 
Widok ze szczytu Pico Areeiro

Pico Areeiro – Pico Ruivo – PR1

Zaryzykowałam i pojechałam na dwa słynne szczyty Madery, pomimo że prognozy pogody podawały sprzeczne informacje. Nauczyłam się już, że nie warto ich słuchać. Szybko złapałam stopa na sam szczyt Pico Areeiro, na którym znajduje się parking.
 
Wielu twierdzi, że odcinek pomiędzy tymi górami jest najpiękniejszym szlakiem na całej wyspie. Trudno się nie zgodzić. Pogoda była świetna przez praktycznie cały dzień, a chmury odsłoniły przepiękne zbocza gór. Widok zapierał dech w piersiach. Zresztą sam zobacz.

 
Przeszłam cały szlak w 3,5 godziny i tyle też podają oficjalne źródła, ale w rzeczywistości możesz go przejść znacznie szybciej. Zatrzymywałam się, by zrobić zdjęcia dosłownie WSZYSTKIEMU, a przez większość trasy szłam niespiesznym krokiem.
 
Na szczycie Pico Ruivo jest schronisko, w którym zamówisz ciepłą herbatę i zjesz ciasto. Na samej górze roztaczają się niesamowite widoki. To tam poznałam Davida z USA, który zrobił mi fajne zdjęcia, kiedy bateria w aparacie padła.
 

 

Widok na schronisko z Pico Ruivo

Pico Ruivo – Achada do Teixeira – PR1

Większość ludzi wraca tą samą trasą, bo zaparkowali auto na Pico Areeiro. To kolejne 3,5 h trasy. Jednak jest jeszcze inna opcja, którą ja wybrałam. Zeszłam na dół do Achada do Teixeira. Zejście zajęło mi około 1 h. Dlatego jeśli chcesz wchodzić tylko na Pico Ruivo, najprostsza i najkrótsza trasa wiedzie z parkingu na Achada do Teixeira.
 
Z Achada do Teixeira możesz złapać powrotnego stopa. Szłam tą drogą może 10 minut, kiedy zatrzymała się para, która jechała prosto do Funchal.
 
Możesz też zapłacić za wycieczkę z przewodnikiem (około 30 euro). Wtedy pojedziesz busem na szczyt Pico de Areeiro, przejdziesz szlak w swoim tempie, a później bus odbierze Cię na Achada do Teixeira.
 
 
Długość trasy: 7 km w jedną stronę 
Poziom trudności: średnia
Czas: 3,5 h + 1 h powrotu
Co zabrać: wodę, przekąski, lekki plecak, krem z filtrem, latarkę. Latem czapkę z daszkiem. Zimą rękawiczki i ciepłe ubrania.
 

Poncha – tradycyjny alkohol

Tego wieczoru spontanicznie wyszłam z ludźmi z hostelu. Spodobało mi się, że wszyscy podróżowaliśmy solo i byliśmy z różnych krajów. Postanowiłam spróbować lokalnego alkoholu. To niemożliwe ominąć ponchę na Maderze, bo dosłownie na każdym rogu wszystkie bary krzyczą PONCHA.
 
Tradycyjną ponchę przygotowuje się na bazie soku z cytryny, pomarańczy, miodu i brandy. Są też różne wariacje, na przykład z mandarynkami czy marakują, które są słodsze. Pomimo, że nie jestem zwolenniczką alkoholu, poncha bardzo mi zasmakowała i to nie był ostatni raz, gdy ją piłam. W Funchal najpopularniejszym barem jest Rei da Poncha.
 

Ponta de São Lourenço – PR 8

Tutaj zaczyna się robić ciekawie. Poprzedniego dnia na szczycie Pico Ruvio zagadał do mnie Andre, który był przekonany, że gadaliśmy już w hostelu. Później w nocy spotkałam go po raz kolejny na ulicy w Funchal. To znaczy, że poznaliśmy się aż trzykrotnie! Andre wynajmował auto następnego dnia i zaproponował mi wycieczkę razem z jego przyjaciółmi. W sumie… czemu nie? 
Ten dzień był na pewno najbardziej szalonym. Chłopaki nie znali się dobrze, a ja dopiero co ich poznałam, a i tak wszyscy bawiliśmy się świetnie. Ponta de São Lourenço to najbardziej wysunięty na zachód punkt Madery. Gdy odkryto wyspę, to właśnie tam przybyły statki. Na pewno nie możesz przegapić tego miejsca ze względu na oszałamiające widoki. Przylądek otaczają góry i ocean, a zewsząd możesz podziwiać kilkadziesiąt różnych odcieni gór.
 
Długość trasy: 8 km w dwie strony
Poziom trudności: łatwa
Czas: teoretycznie 2,5h; nam zajęło znacznie dłużej
Co zabrać: wodę, przekąski, lekki plecak, krem z filtrem, czapkę z daszkiem.
 
 
 

Maderyjskie owoce

Spędziłam dwa dni z rzędu na trekkingu i dwie noce na piciu ponchy. Byłam zmęczona po moich przygodach, więc następny dzień odpoczęłam w Funchal. Spróbowałam wielu lokalnych, tropikalnych owoców, a tych na Maderze nie brakuje. Niestety wiele z nich mi nie zasmakowało. 
 
  • Tamarilho (angielski pomidor) – jest dziwnie kwaśny w środku, dlatego mi nie smakował.
  • Guayaba (gujawa) – kolejny owoc który nie przypadł mi do gustu.
  • Star fruit (karambola) – można się domyślić po nazwie, że to owoc, który wygląda jak gwiazda.
  • Anona (czerymoja) – przepyszny owoc, choć z zewnątrz nie wygląda zachęcająco. W moim odczuciu smakuje jak pudding waniliowy. Po angielsku nazywa się apple custard, czyli jabłko o smaku budyniowym.
  • Banany z Madery – odmiana małych bananów uprawianych na wyspie.
 
Guayaba
Maderyjski bananowiec

Autostop na Maderze

Madera jest jedną z lepszych destynacji na autostopa, nawet (lub szczególnie) dla samotnej dziewczyny. Wyspa jest bezpieczna i ani razu nie czułam się niekomfortowo podczas podróży autostopem. Zazwyczaj zabierał mnie drugi samochód i nie czekałam dłużej niż 10 minut, z wyjątkiem pierwszego dnia, kiedy stałam przy autostradzie.
 
Oczywiście łapiąc stopa oddalałam się trochę od miasta, więc miej na uwadze znalezienie dobrego miejsca. O autostopie pisałam już przy okazji artykułu o Gran Canarii. W dobie covidu (2021 rok) tylko jedna para poprosiła mnie o założenie maseczki w aucie, a inna zapytała się, czy jestem zaszczepiona. 
 
 

Informacje praktyczne:

Gdzie zjeść?

  • Fala fala – niewielka knajpka, która oferuje przepyszny wegański falafel.
  • Mundo Vegan – świetna wegańska restauracja, w której mają przepyszne ciasto Snickers.
  • Mercado dos Lavradores – największy targ z mnóstwem lokalnego jedzenia, wyrobów i alkoholi. Miej na uwadze, że będziesz bardzo nagabywany na kupno czegokolwiek.
  • Maia Coffee – mają mleko roślinne!
  • El Rei de Poncha – najpopularniejszy (i mówią, że najlepszy) bar na wyspie, jeśli chcesz napić się Ponchy.
Fala Fala

Gdzie spać?

  • 29 Madeira Hostel, Funchal – doskonały i niedrogi hostel ze świetną atmosferą i mnóstwem podróżników. 15-17 euro/noc
  • Casa do Til, Santana – dom oferuje dwuosobowe pokoje, mają bardzo dobre śniadanie w cenie. 29 euro/noc
  • Kempingi – za darmo, ale nie polecam w grudniu, chyba że jesteś ekstremalny, jak ja. 
 
Podsumowując, moje ciężkie doświadczenia na kempingu, połączone z tym, czego się nauczyłam podczas tej podróży, sprawiły, że to była jedna z najlepszych wycieczek w moim życiu.
 
Na napisanie tego wpisu poświęciłam sporo czasu. Daj znać, czy było warto.
 

Leave a Reply